czwartek, 5 lutego 2015

Perły księżnej Daisy

Maria Teresa Oliwia Cornwallis-West zwana Daisy urodziła się w 1873 roku w zubożałej angielskiej rodzinie artystokratycznej. Choć dziewczynka od najmłodszych lat olśniewała niebanalną urodą nikt nie przypuszczał, że młoda dama wyjdzie za mąż za bajecznie bogatego księcia z dalekiego Śląska. A jednak los sprawił, że w 1891 roku Daisy poślubiła Hansa Heinricha XV Hochberga, właściciela m. in. wspaniałych pałaców w Książu i Pszczynie.

                                                               Młoda Daisy


Daisy nie była najlepszą partią, mimo to książę Hochberg był w niej zakochany po uszy. Szczodrze obdarowywał młodą żonę - między innymi zabrał ją w długą, egzotyczną podróż poślubną, wybudował dla niej niezwykłą palmiarnię w Książu, zasypywał ją także klejnotami. Wśród nich znalazł się legendarny sznur pereł. Sznur mierzył 23 stopy (prawie 7 metrów), składało się na niego ponad dwa tysiące pereł. Książę zapłacił za niego aż 3,5 mln marek, co na owe czasy było zawrotną sumą. Perły miały zostać kupione w Paryżu, aczkolwiek romantyczna legenda podaje, że Daisy i Hans Heinrich osobiście obserwowali ich wyławianie w Zatoce Adeńskiej. Wówczas jeden z poławiaczy miał umrzeć z wyczerpania, przed śmiercią jednak przeklął perły, które od tej pory przynosiły swej właścicielce nieszczęście. Ta legenda powstała jednak już po śmierci Daisy i wydaje się być związana z przesądem, według którego perła, jako klejnot zrodzony z bólu przynosi pecha (z tego powodu uważano, że pereł nie powinno zakładać się do ślubu). Inna na wpół legendarna plotka podaje, że perły były w rzeczywistości podarunkiem od cesarza Wilhelma II Hohenzollerna, z którym Daisy miała mieć romans.

                                   Daisy w swym perłowym naszyjniku. Fot. Rity Martin

Daisy stała się więc dumną posiadaczką imponującego perłowego sznura, którego zazdrościły jej arystokratki w całej Europie. Księżna chętnie fotografowała się ze swoim budzącym podziw skarbem, była do niego bardzo przywiązana. Tymczasem lata mijały, a jej małżeństwo z Hansem Heinrichem zmieniło się w koszmar. Odmienne poglądy i charaktery, a do tego romans księcia spowodowały, że Daisy najpierw poprosiła o separację, a później para rozwiodła się. Księżna chciała wrócić do swej rodzinnej Anglii, jednak w Prusach zatrzymały ją kwestie materialne - jeśli opuściłaby kraj, nie otrzymywałaby żadnego uposażenia od byłego męża, a co gorsza straciłaby prawa do swego perłowego skarbu. Daisy nie chciała do tego dopuścić. Dla autorki kontrowersyjnej "Rozprawy o flirtowaniu" perły miały być symbolem największego miłosnego podboju.


 Daisy jako księżna

Została więc w nieprzyjaznym jej kraju, mieszkając w okolicach Monachium, a w 1935 roku powróciła do Książa. Nie opuszczały jej problemy osobiste: zaczęła chorować, a jej najmłodszy syn, Konrad został aresztowany. Mniej-więcej z tego okresu pochodzą ostatnie pewne wzmianki o perłowym sznurze i zaczynają się domysły. Niektórzy twierdzą, że wówczas Daisy sprzedała sznur, by wyciągnąć syna z gestapowskiego więzienia. Miała zostawić sobie jedynie metr pereł. Inni twierdzą, że mimo kłopotów finansowych, które okazały się uciążliwe zwłaszcza w trakcie wojny, Daisy nie rozstała się z ukochanymi perłami do końca życia - czyli do roku 1943. Zmarła w willi w Wałbrzychu, a pochowana została w mauzoleum w parku koło zamku Książ. Niektórzy twierdzą, że w jej trumnie złożono słynny perłowy sznur. W 1945 żołnierze Armii Czerwonej splądrowali grobowiec i wówczas perły miały zniknąć. Poszukiwacze skarbów i przygód do dziś próbują je odnaleźć. Inni zawzięcie twierdzą że nie ma czego szukać, bo księżna pozbyła się pereł już w 1936 roku. Bez względu na to kto ma rację, pozostała nam romantyczna legenda o niesamowitym perłowym skarbie i zdjęcia pięknej arystokratki w niebotycznie długim i drogim naszyjniku.

środa, 4 lutego 2015

Moje kostiumowe marzenia na nadchodzący sezon

Nadciąga nowy sezon rekonstrukcyjny. Znajomi rekonstruktorzy wpadli już w wir zakupów mundurowych, remont w siedzibie naszej grupy rekonstrukcyjnej powoli chyli się ku końcowi. Wraz z wiosną nadejdą wyjazdy na inscenizacje historyczne i weekendy spędzane w siedzibie grupy, na stacji kolejki wąskotorowej. W tym momencie ciśnie się na usta okrzyk: "o matko! Co ja na siebie włożę?".
Pomysłów na stylizacje mam sporo, gorzej ze środkami do ich realizacji, ale na pewno będę się starać. Może kilka wymarzonych elementów pojawi się w mojej rekonstrukcyjnej garderobie (która i tak się nie domyka, a mimo to nigdy nie wiem co założyć). Oto kilka inspirujących mnie fotografii strojów lub dodatków, które będę starała się zrekonstruować.

Sukienka z lat 1914-1918

Dolną granicą dwudziestowiecznych strojów, jakie posiadam, są lata 20. Chcąc ubrać się "na pierwszą wojnę" musiałabym nieźle kombinować. A przecież stroje z tamtego okresu są pełne uroku i mają specyficzny czar! Na pewno będę chciała zaopatrzyć się w choć jeden taki, a sukienka ze zdjęcia zupełnie zawładnęła moją wyobraźnią. To mój must have na ten sezon, ale by go zrealizować będę musiała solidne potrenować swoje umiejętności krawieckie.



Kapelusz z roku 1890


Co prawda na razie nie mam w planach całego stroju z tego okresu, ale z czasem na pewno się za niego wezmę. W końcu "fin de siecle" jest niezwykle pociągający. Tymczasem oczarował mnie ten kapelusik. Czy kogoś może cieszyć wizja ptasiego gniazda na głowie? Tak, mnie. Zamierzam zaadaptować ten projekt do stylizacji na lata 30 i 40.




Kapelusz z lat 40-tych

Do kapeluszy mam słabość niemalże jak Hanka Bielicka. Dlatego wezmę się także za ten - czerwony, z woalką i kokardkami. Do tego prosta, czarna sukienka i czerwone dodatki. Idealny strój na before- lub afterparty przy okazji Rekona czy podobnej miejskiej inscenizacji.






Sukienka z lat 40-tych

Prosta, skromna i niepozorna, ale jak dla mnie śliczna i dziewczęca. Sukienka o kroju typowym dla lat 40-tych, z delikatnymi haftami... Cudo. Co ciekawe, widziałam bardzo podobną na pewnym portalu aukcyjnym i to za grosze. Niestety, była na mnie za mała... Będę musiała zaopatrzyć się w materiał i eksperymentować sama, lub posiłkować się pomocą krawcowej.




Sukienka z lat 20-tych


Do tej dekady wcześniej niespecjalnie mnie ciągnęło, może dlatego, że niekoniecznie odpowiada mi styl chłopczycy. Ale jestem gotowa zrezygnować z talii, by włożyć na siebie takie cudo! Z podobnym materiałem może być problem, ale największy atut tej sukienki to szarfa z boku. Do tego opaska na głowę, pantofelki na obcasie louis heel i czas na charlestona!


Wielka kariera dirndla

Kto by pomyślał, że strój młodych służących z bawarskich wiosek zdobędzie tak wielką popularność, a nawet trafi na salony? Na pewno trudno byłoby wróżyć mu tak spektakularną karierę mając przed oczyma pierwotną wersję dirndla. A jednak dirndl ma za sobą prawdziwy marsz tryumfalny od szachulcowych chat poprzez miejskie salony po cesarskie komnaty i rezydencję dyktatora. Dziś kojarzony głównie z Oktoberfestem może jednak poszczycić się znacznie ciekawszą historią.
    Zaczęło się w XIX wieku, od bawarskich służących i kobiet pracujących w wiejskich gospodarstwach na południu dzisiejszych Niemiec i Austrii. Początkowo dirndl był długą, roboczą suknią z białą bluzką i obowiązkowym fartuchem. Sposób jego wiązania symbolizował stan cywilny noszącej go kobiety: fartuch zawiązany z lewej nosiły panny na wydaniu, z przodu młodsze dziewczęta, z prawej mężatki, a z tyłu wdowy. Ten prosty, ludowy strój, początkowo bardzo zróżnicowany w poszczególnych wsiach, szybko zaczął ewoluować. W latach 70 XIX zauważyły go szlachcianki i bogate mieszczanki odwiedzające alpejskie wioski. Urokliwe lecz skromne wiejskie ubranie, kojarzące się z sielskimi, podgórskimi wioskami przypadło im do gustu. Co ciekawe, jeszcze wcześniej miała się zakochać w dirndlu cesarzowa Elżbieta, czyli słynna Sissi. Być może to odważne stwierdzenie, lecz pewnych inspiracji dirndlem można dopatrywać się choćby w polterabendowej sukni cesarzowej, a nawet w koronacyjnej sukni węgierskiej (gorsetowa góra, koronkowy fartuszek). Z kolei w filmie Ernsta Marischki "Sissi" z 1955 Elżbieta jeszcze jako księżniczka bez skrupułów biega po górach w dirndlu (wiadomo jednak, że to jedynie wizja filmowców).

                                        Romy Schneider jako Sissi w filmie Ernsta Marischki

W XX wieku fascynacja dirndlem trwała dalej. Na Śląsku w okresie powstań śląskich oraz przed nimi strojem starano się manifestować swoją narodowość. Polki nosiły regionalne stroje śląskie zwane "polskimi", elegantki do miastowych strojów nosiły biżuterię patriotyczną z orzełkami czy przedstawieniami Matki Boskiej Częstochowskiej. Tymczasem Niemki by zaakcentować swoje pochodzenie często sięgały po drindl. Dirndle modne były też tam, gdzie Niemcy stanowili większość i nie musieli manifestować swojej narodowości i poglądów - w miastach, na letniskach, na salonach... Cały czas ewoluował i w niektórych przypadkach zamiast trzyczęściowego kompletu zaczął pojawiać się dwuczęściowy (sukienka połączona z bluzką i osobny fartuszek) bądź po prostu sukienka. Z czasem po dirndl sięgnęła machina propagandowa III Rzeszy i kobiety odziane w ten tradycyjny strój zaczęły pojawiać się na plakatach. Co więcej, wielką miłośniczką dirndla była Ewa Braun, która często go zakładała, zwłaszcza przebywając w Berghoffie. 

 
Ewa Braun 


 Po wojnie dirndl nie podzielił losu wielu innych elementów kultury niemieckiej i europejskiej, które raz skojarzone z nazizmem zostały skazane na zapomnienie. Do dziś jest tradycyjnym strojem noszonym podczas Oktoberfestu - monachijskich dożynek chmielowych organizowanych od 1810 roku. Właśnie z myślą o Oktoberfeście obecnie projektuje się i produkuje unowocześnione, krótkie, barwne, bogato zdobione dirndle. Ich ceny sięgają kilkuset euro, ale mimo to rynek zbytu jest ogromny.
Sama uległam urokowi dirndla mam w swojej kolekcji trzy historyczne, idealne do stylizacji na lata 30 i jeden współczesny z firmy Stockerpoint. I nie zamierzam na tych kilku poprzestać :)
                  Wraz z koleżanką w stroju helferinn podczas Rekona 2013. Mój pierwszy dirndl :)

Początek

Stało się! Wreszcie po długich namowach ze strony siostry i kilku nieudanych podejściach założyłam bloga. Pierwszego od wielu, wielu lat, dlatego na razie moje próby blogowania mogą być dość nieudolne, jednak mam nadzieję, że szybko zyskam pewne doświadczenie w tej materii. Chciałabym dzielić się tutaj zdjęciami moich historycznych stylizacji (na początek z okresu międzywojennego oraz lat 40-tych i 50-tych) oraz inspirowanych stylem vintage stylizacji współczesnych, relacjami z inscenizacji historycznych i podobnych imprez, efektami prób szycia kostiumów, a także ciekawostkami modowymi, historycznymi i etnograficznymi. Zobaczymy, ile punktów z tej listy uda mi się tutaj zawrzeć :)